Zdarza Ci się przeklinać?
Mnie nie. Ok, zdarzyło się. Ale mogę te sytuacje policzyć na palcach jednej dłoni. Jedną z tych 3 razy kiedy użyłam przekleństwa mocniejszego niż „kurczelebele” była sytuacja, gdy jako nastolatka zostałam obrzucona śnieżkami przez kolegę z klasy, co doprowadziło mnie do furii. Tak, wtedy bardzo się zdenerwowałam. I też wysłałam w jego stronę kilka białych kulek.
A Tobie jak często zdarza się używać niecenzuralnego słownictwa? Wiesz, że Panowie tego nie lubią? A z moich obserwacji wiem, że kobiety potrafią przeklinać gorzej niż mężczyźni. Uszy więdną i to na pewno nie jest atrakcyjne ani dla Twoich znajomych, ani dla osób, z którymi np. pracujesz.
Sposób, w jaki tworzysz zdania i słownictwo, którego używasz, w bardzo dużym stopniu wpływa na to, jak inni Cię postrzegają. Dlatego zrób sobie teraz rachunek sumienia i jeśli uznasz, że zbyt często jakieś niewybredne słowa padają z Twoich ust, postanów sobie, że będziesz te słowa eliminować.
Możesz np. poprosić najbliższą koleżankę lub swojego partnera / męża o to, by za każdym razem, gdy przeklniesz, zwracał Ci na to uwagę. Możesz także zmienić to słownictwo na nieco lżejsze. Poniżej podam Ci kilka przykładów cenzuralnych zwrotów, których jednak też radzę nie nadużywać.
– Psiakostka!
– Motyla noga!
– Piernik jasny!
– Kurcze blade!
– Kurczelebele! (moje ulubione;) )
– Na krowie kopytko!
– Do stu smerfów!
Te zwroty brzmią czasem nawet zabawnie i dodają „słodkości”. Dzięki zastąpieniu tych mocniejszych przez te wymienione powyżej, uzyskasz mega zmianę w podejściu otoczenia do Ciebie. Z chłopczycy staniesz się bardziej kobieca, bardziej atrakcyjna, subtelniejsza.
Przeklinanie może dodawać uroku, ale tylko pod warunkiem, że wzywasz na pomoc smerfy ;).